środa, 31 grudnia 2008
Valencia, cz. 1
poniedziałek, 29 grudnia 2008
Feliz Navidad!
wtorek, 9 grudnia 2008
Stolica po raz drugi
poniedziałek, 24 listopada 2008
Pewnego razu w Andaluzji
kochany turysto, pamiętaj, "botellones" nie wszędzie jest legalne i każdy przyłapany na tym procederze poza strefami zalegalizowanymi może uszczuplić swoje finanse o 300 euro:)
środa, 19 listopada 2008
Ayuntamiento
wtorek, 4 listopada 2008
Halloween
poniedziałek, 27 października 2008
takie tam
poniedziałek, 13 października 2008
Toledo bardziej namacalnie
Samo Toledo jest piękne, ale szczególnie w nieturystycznych porach. W ciągu dnia staje się bardzo komercyjne. Sklep przy sklepie. Wszędzie turyści cykający zdjęcia. Kamieniczki śliczne, uliczki urokliwe i być może, gdybym nie miała porównania ze starym miastem w Cuence, Toledo wzbudziłoby mój zachwyt. Jednak na tolediańskie kadry, wciąż nakłada mi się spokój i czar uliczek Cuenci. Być może zaczekam kilka miesięcy i Cuenca na tyle mi spowszednieje, że spojrzę na stare Toledo inaczej. Na pewno warto zobaczyć miasto, szczególnie wieczorem, gdy tabuny turystów znikają w restauracjach i barach, a sklepiki z figurkami Matki Boskiej i zdobionymi naczyniami są zamknięte.
sobota, 11 października 2008
Przemyślenia z Toledo
środa, 8 października 2008
San Mateo San Mateo oe oe oeeo!!! Część I czyli o tym, czym jest "peña" i jak to ostatecznie uniknęłyśmy stratowania przez byka
poniedziałek, 29 września 2008
"Botellones" od środka
poniedziałek, 22 września 2008
"botellones"
niedziela, 21 września 2008
obiad
czwartek, 18 września 2008
c.d.
Po pobycie w ORI ruszyliśmy w dalszą drogę, która nie mogła zakończyć się gdzie indziej niż…w barze. Posiedzieliśmy sobie chwilę, właściwie dłuższą chwilę. Juan ze swoim tatą strzelili sobie po piwku, miła dziewczyna z obręczą w nosie uśmiechała się wypalając papierosa, a eksdziewczyna Juana krzywiąc się nad kieliszkiem z sokiem pomidorowym i pieprzem, zabijała kaca. Hiszpański standard: alkohol, siesta, popijackie bóle i hiszpańskie okrzyki. Tak przeżyliśmy kolejne dwie godziny naszego fascynująco spowolniego żywota, aż w końcu usłyszałam długo oczekiwane zdanie: idziemy na obiad. Ponieważ, jak wielu ludzi, miałam juz okazję spróbować tego, co dobre, liczyłam, ba, byłam przekonana, że i tym razem hiszpańska kuchnia mnie nie zawiedzie, a wręcz oczaruje.
wtorek, 16 września 2008
Pierwszego wieczoru Juan zabrał mnie na obchód po knajpach i knajpeczkach. W każdej z nich poznawałam nowych ludzi, w każdej, obowiązkowo, cmokałam ich w oba policzki. W każdej, niestety, Juan stawiał mi duże piwo lub calimocho i nie pomagały moje prośby, a w pewnym momencie błagania i tłumaczenia, że dla mnie już wystarczy. W oparach tytoniu i haszu kończyłam coraz wolniej kolejny kufel, z efektem dość oczywistym- poranek był ciężki. Gdy ta ciężkość odrobinę zelżała, Juan był gotowy do drogi. Nie chciałam mu robić przykrości i ukrywałam kaca w zakamarkach mojego ciała, ale każdy podmuch dymu z jego papierosa był bolesnym doświadczeniem. Jak się miało szybko okazać, nie jedynym tego dnia….
poniedziałek, 15 września 2008
Bartolo i hiszpańskie zwyczaje
Ważnym członkiem rodziny Rodriguez jest Bartolo, mały piesek, który przywitał mnie szybkimi machnięciami tyciego ogonka. Tata Juana i Bartolo są jak Asterix i Obelix, Kubuś Puchatek i Prosiaczek, Thelma i Louise. Nierozłączni, choć każdy prowadzi swoje własne, niezależne życie. Chodzą razem wszędzie, także do pubu, restauracji. Bartolo często opuszcza lokal lub zaprzyjaźnia się z innym psem w barze. Czasem, gdy wychodziliśmy z pubu, zajmowało nam wiele czasu, by go odszukać. Tata Juana nigdy nie okazywał zniecierpliwienia i rozpromieniał się, gdy Bartolo w końcu beztrosko ku nam podbiegał. W ogóle Hiszpanie wykazują ogromną tolerancję wobec opieszałości i powolności i to nie tylko swojej. Zdarza im się przepraszać za spóźnienie, mało jednak w tym skruchy, więcej konwencji spowodowanej kontaktem z innymi nacjami. Generalnie lubią i pielegnują swoją narodową cechę, jako wyraz wolności i swobody. Co do wizyt w barze, to w ciągu ostatnich dni wydawało mi się, choć to niezgodne z prawem logiki, że częściej do barów wchodzimy, niż z nich wychodzimy….
niedziela, 14 września 2008
el comienzo
czwartek, 11 września 2008
stolica
małe impresje
lot
piątek, 15 sierpnia 2008
nigdy prześmiewczo
Ze śladową ilością słownictwa, ale z charakterystyczną pewnością, co do wiedzy na temat kultury odwiedzanego miejsca. Cóż- zachodnia pycha, która zaatakowała już studentów naszego środkowoeuropejskiego kraju i zbiera zadziwiająco owocne plony. Ja- Tam. Może nie stereotypowo, bo nie tylko flamenco i torreadorzy, jeszcze trochę historii Maurów, poezji Lorci, muzyki Savalla, malarstwa Zurbarana, czy Velazqueza. Jeszcze odrobina hiszpańskiego wina- marka niestety zapomniana, z czego szybka diagnoza: nie odziedziczenie koneserskiego zacięcia matki jednoosobowego rodu.