poniedziałek, 29 września 2008
"Botellones" od środka
poniedziałek, 22 września 2008
"botellones"
niedziela, 21 września 2008
obiad
czwartek, 18 września 2008
c.d.
Po pobycie w ORI ruszyliśmy w dalszą drogę, która nie mogła zakończyć się gdzie indziej niż…w barze. Posiedzieliśmy sobie chwilę, właściwie dłuższą chwilę. Juan ze swoim tatą strzelili sobie po piwku, miła dziewczyna z obręczą w nosie uśmiechała się wypalając papierosa, a eksdziewczyna Juana krzywiąc się nad kieliszkiem z sokiem pomidorowym i pieprzem, zabijała kaca. Hiszpański standard: alkohol, siesta, popijackie bóle i hiszpańskie okrzyki. Tak przeżyliśmy kolejne dwie godziny naszego fascynująco spowolniego żywota, aż w końcu usłyszałam długo oczekiwane zdanie: idziemy na obiad. Ponieważ, jak wielu ludzi, miałam juz okazję spróbować tego, co dobre, liczyłam, ba, byłam przekonana, że i tym razem hiszpańska kuchnia mnie nie zawiedzie, a wręcz oczaruje.
wtorek, 16 września 2008
Pierwszego wieczoru Juan zabrał mnie na obchód po knajpach i knajpeczkach. W każdej z nich poznawałam nowych ludzi, w każdej, obowiązkowo, cmokałam ich w oba policzki. W każdej, niestety, Juan stawiał mi duże piwo lub calimocho i nie pomagały moje prośby, a w pewnym momencie błagania i tłumaczenia, że dla mnie już wystarczy. W oparach tytoniu i haszu kończyłam coraz wolniej kolejny kufel, z efektem dość oczywistym- poranek był ciężki. Gdy ta ciężkość odrobinę zelżała, Juan był gotowy do drogi. Nie chciałam mu robić przykrości i ukrywałam kaca w zakamarkach mojego ciała, ale każdy podmuch dymu z jego papierosa był bolesnym doświadczeniem. Jak się miało szybko okazać, nie jedynym tego dnia….
poniedziałek, 15 września 2008
Bartolo i hiszpańskie zwyczaje
Ważnym członkiem rodziny Rodriguez jest Bartolo, mały piesek, który przywitał mnie szybkimi machnięciami tyciego ogonka. Tata Juana i Bartolo są jak Asterix i Obelix, Kubuś Puchatek i Prosiaczek, Thelma i Louise. Nierozłączni, choć każdy prowadzi swoje własne, niezależne życie. Chodzą razem wszędzie, także do pubu, restauracji. Bartolo często opuszcza lokal lub zaprzyjaźnia się z innym psem w barze. Czasem, gdy wychodziliśmy z pubu, zajmowało nam wiele czasu, by go odszukać. Tata Juana nigdy nie okazywał zniecierpliwienia i rozpromieniał się, gdy Bartolo w końcu beztrosko ku nam podbiegał. W ogóle Hiszpanie wykazują ogromną tolerancję wobec opieszałości i powolności i to nie tylko swojej. Zdarza im się przepraszać za spóźnienie, mało jednak w tym skruchy, więcej konwencji spowodowanej kontaktem z innymi nacjami. Generalnie lubią i pielegnują swoją narodową cechę, jako wyraz wolności i swobody. Co do wizyt w barze, to w ciągu ostatnich dni wydawało mi się, choć to niezgodne z prawem logiki, że częściej do barów wchodzimy, niż z nich wychodzimy….