Ostatnimi czasy zmieniam miejsce zamieszkania, jakbym spała w cygańskim taborze, choć w rzeczywistości taki ze mnie hiszpański bezdomny z dużą ilością wspaniałomyślnych znajomych. Aktualnie jestem w Terrassa u Pancho i Emillie. Objadam się słodkościami, bo w związku z moim przyjazdem zakupiono wszelkiego rodzaju flany, jogurty i musy (jakaś wiara w moje wielkie łakomstwo tu panuje normalnie) i kończę ze sobą... no nie, aż tak źle nie jest, tak naprawdę kończę prezentację na pewien ważny egzamin, ale tyle strachu się we mnie miesza i niepewności, że wydaję się, iż "koniec mnie" następuje. Im bliżej Tego, tym bardziej zapominam hiszpańskiego w gębie i rozum mi się mąci. Ot, przeżycia studenckiego nieboraka...:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz