Krotka, niedokonczona relacja z pobytu w Rumunii. Zamieszczam po czterech miesiacach jako wycinek z pierwszych krokow z podrozy.
Dwa tygodnie spędzone (już ponad miesiąc temu) w Rumunii wymagają choć krótkiego komentarza. Przede wszystkim po dwóch latach spotkałam się z Ade, co było właściwie priorytetowym motywem podróży. Poza tym sam kurs poświęcony Europie i jej granicom na Wschód, okazał się bardzo intensywny. Osiem godzin zajęć, w dodatku prezentacja własnych prac, wymagały sporo wysiłku, ale był też czas by przyjrzeć się Rumunii.
W Cluju samolot przed lądowaniem przelatuje prawie nad całym miastem. Masywne bloki, szare zabudowania przywodzą na myśl ponurą atmosferę Czterech miesięcy, trzech tygodni.. . Lotnisko jest jak wyjęte z filmów radzieckich. Z początku ta szarość, znana z krajobrazu polskich miast trochę nas przeraziła. Do akademika dojeżdżaliśmy w dwóch taksówkach. Dojazd z Ade oczywiście okazał się tańszy, bo jak w wielu krajach bywa, kierowcy korzystają z nieznajomości trasy przez turystów. Pierwsze pozytywne zaskoczenie wiązało się z naszym akademikiem. Przede wszystkim okazało się, i w kolejnych dniach wielokrotnie się potwierdziło, że w Rumunii, a przynajmniej w Cluju, znajomość angielskiego jest dość powszechna. W dodatku standard pokoi - małych dwu-osobowych apartamentów z kuchnią wyposażoną w lodówkę i kuchenkę, z łazienką oraz balkonikiem, przekraczał nasze najśmielsze oczekiwania. Oczywiście były też pokoje liczniejsze i nie zawsze tak dobrze wyposażone, ale właściwie wszystkie schludne i przyjemne do mieszkania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz