Podróży czas skończony, nauki czas wznowiony, ale muszę przyznać, że świeże austriackie powietrze orzeźwiło moje ciało i umysł. Po wyjeździe wniosków kilka: ludzie potrafią być bardzo aroganccy i pyszni, jednocześnie zawsze znajdą się tacy, którzy są dowcipni i zdystansowani. Lepiej trzymać z drugimi. Na stoku gorąca czekolada z bitą śmietaną smakuje wspaniale, o ile potem nie znajdzie się ktoś, kto wypomni ilość spożytych kalorii. Z pewnością tygodniowy brak komputera jest rewelacyjną formą odwyku. Słońce, narty, wiatr, góry, śnieg, są cudowne bez żadnego "ale", szczególnie, gdy jeździe towarzyszą wojenne pieśni, z niezapomnianym hitem z Czterech Pancernych. Zabawne są też bitwy śnieżne w zjazdowym tempie i niecelowe tarzanie się w śniegu, z którego wychodzi się cało. A, i ulubione zajęcie- stawianie do pionu trzylatków, którzy podczas swojego jednego pługowego zjazdu są w stanie przewracać się co dwa metry (ilu upadkom na jednej trasie to się może równać, wyliczcie sami). Oczywiście, jeśli się ma szczęście, taki trzylatek obdarowuje później swoim rozbrajającym uśmiechem;)
3 komentarze:
trzylatki są fajne. a ja odkryłam, że i siedmiolatki też :)
pozdrawiam wypoczętych!
hm, nie wiedzieć czemu, dzieci, które ja spotykam na stoku nie jeżdżą pługiem, ale przeważnie na krechę;)
hahahhaha;)
Prześlij komentarz