sobota, 28 marca 2009

las fallas

Walencjańskie święto przeżyłam w malignie, więc może zatarty mam odrobinę obraz uroczystości. Generalnie las fallas to dużo huku, momentami człowiek czuje się jak siłą zwerbowany do hiszpańskiego wojska. Same rzeźby zrobione z drewna i papieru mâché są dosyć tandetne, ale z pewnością stanowią dużą atrakcję dla dzieci, choć trzeba przyznać, że często są perwersyjne i niekoniecznie dla oczu dzieci przeznaczone. 19 marca, ostatniego dnia trwania las fallas całe miasto płonie. Odbywa się „la cremà”, czyli palenie rzeźb, a każde spalenie poprzedza salwa sztucznych ogni. Na koniec na Plaza de Ayuntamiento mają miejsce ogromne fajerwerki, na które czekaliśmy zgrupowani wokół centralnego punktu otoczonego barierkami około dwóch godzin. Po sztucznych ogniach tenor z odtwarzacza patetycznym głosem wyśpiewał pieśń poświęconą chwale Walencji, po czym wybrzmiał narodowy hymn. Miasto pustoszało do wczesnych godzin porannych, co mieliśmy okazję zaobserwować podróżując między dworcem a restauracją pewnej słynnej amerykańskiej korporacji. To drugie można nam wybaczyć, biorąc pod uwagę, że szukaliśmy odrobiny ciepła i miejsca do siedzenia o godzinie 4 nad ranem, wykończone całodziennym marszem. Z opowiadań Hiszpanów słyszałyśmy o pięknej Madonnie z kwiatów i zespołach muzycznych, które maszerowały po mieście we wcześniejszych dniach. Nasze muzyczne spotkanie to przede wszystkim argentyński zespół bębniarzy, którzy rozruszali ciała nawet najbardziej niechętnych tańcu i ożywili drogi Walencji swoim ulicznym performance’m. Spotkaliśmy też wielu obcokrajowców z Ameryki, Francji i Niemiec, z którymi wymieniliśmy podróżnicze pozdrowienia, kilka komentarzy i uśmiechów. Nasze las fallas skończyły się o 8 rano następnego dnia, gdy wykończone zasiadłyśmy w pociągu do Cuenci. Droga upłynęła w głębokim śnie. Dla mnie, mimo, a chyba w zasadzie dlatego, że było dość przygodowo i zabawnie, wycieczka zakończyła się przymusowym leżeniem w łóżku i 40 stopniami gorączki. Cóż, przygoda wymaga czasem ofiar.

Brak komentarzy: