piątek, 28 maja 2010

Dzisiejszy dzień poświęcam w całości literaturze. Wśród tekstów znalazły się utwory José María Arguedasa, Eleny Poniatowskiej, Juana Rulfo i wiersze Gelmana. Zbiór dość szeroki i różnorodny, ale dzięki tematycznym przeskokom zachowuję świeżość umysłu i mam (być może złudne) wrażenie, że moja wrażliwość literacka znacząco się pogłębia, a rozum sięga niezdobytego.

Poniżej coś od Juana Rulfo, tym razem z dziedziny fotografii:

czwartek, 27 maja 2010

wtorek, 18 maja 2010



Trzydziesta rocznica śmierci Iana Curtisa, wokalisty zespołu Joy Division. Polecam zarówno muzykę, jak i film Control Antona Corbijna, opowiadający o przegranej walce o sens, młodego artysty, który w wieku 23 lat odebrał sobie życie.


http://www.youtube.com/watch?v=IizFCNZMThA
http://www.youtube.com/watch?v=3Ii8m1jgn_M

latino jazz z ulicy 54

Tym, którzy chcieliby dowiedzieć się czegoś więcej o projekcie Calle 54 Fernando Trueby, polecam stronę poświęconą filmowi:
http://www.calle54film.com/





czwartek, 13 maja 2010

W poszukiwaniu równowagi

Wciąż pracuję nad historią chilijskiej dyktatury. Ostatnio są to najokrutniejsze, najbardziej przykre świadectwa. Przypalanie, prądy, karaluchy i szczury wpuszczane do ciała. Poszukiwanie zaginionych przez bliskich. Miesiące nadziei, a potem wieść, że ojciec, siostra, syn zostali zamordowani w drugim dniu po zamachu stanu. Świadectwa ludzi, którzy na torturach zdradzili swoich przyjaciół, współdziałaczy i którzy uczyli się na nowo wypowiadać bez wstydu swoje imię. Dzień po dniu relacje pamięci. Chwilę później, przeobrażone w mojej głowie, wychodzą poza chilijski mikrokosmos, dotykają boleśnie i wzbudzają wyrzuty sumienia, bo czuję, że z mojej strony to czysty emocjonalny banał. Relacje z tortur, bólu, świetnie pogrywają na uczuciach młodej osóbki, która nic jeszcze nie wie o życiu. Młodość mnie osacza swoim pragnieniem czynienia wielkich zmian, przysłaniając świadomość dorosłości, która wie, że osobiste zmiany świata lepiej czynić małymi krokami, by nie wyrosły na miarę szkodliwych i kontrowersyjnych ideologii i fanatyzmu. Usiłuję znaleźć drogę by nie być tylko niemym obserwatorem i nie stać się siewcą prawd niezastąpionych, ale mam wrażenie, że cel nie jest w znalezieniu, a szukaniu. Szukaniu, które trwa całe życie. Bo najgorzej jest wtedy, gdy komuś się za szybko wydaje, że znalazł odpowiedź.

środa, 12 maja 2010

A tu coś wyciszającego

Piosenka z World of Osho, związana z hinduskim guru, ale tutaj występuje po prostu jako przyjemna melodia, postmodernistycznie wyrwana ze swego filozoficznego kontekstu;)


Muzyka o dziecięcym polocie z wideoklipami o czarodziejskim uroku



czwartek, 6 maja 2010

Sant Jordi

Patronem Barcelony jest św. Jerzy i dlatego właśnie dzień jego święta, 23 kwietnia, obchodzi się tu niezwykle hucznie. Ulice Barcelony zapełniają się straganami z tanimi książkami i stoiskami z różami. Według tradycji tego dnia mężczyźni kupują kobietom róże, kobiety mężczyznom książki.

Boli to w uszy feministki, kobiety wyzwolone, wszystkie, które czytać umieją i lubią, a róże postrzegają jako symbol kobiecego zniewolenia i zamknięcia w ramach domowego ogniska w celu "bezmyślnego pichcenia i rodzenia dzieci", bo przecież róża jest symbolem piękna, ale nie intelektualnego rozwoju, wolności myśli. Róża zerwana jest w ogrodzie, z krzaka. Książka powstaje w trudzie intelektualnego wysiłku. Róża jest wykwintna, dostojna, gdy miażdżona- kłuje, ale na jej liściach nie ustanawia się praw, ani nie spisuje dziejów ludzkości. Róża, mimo, że czasem banalna, kiczowata, ozłocona brokatem, czy przybrana różową kokardą, najczęściej daje natchnienie. Jest poezją, obrazem. W dzisiejszych czasach nikt nie chce dobrze myśleć o róży, kobiety są na to zbyt wykształcone, niezależne, zaczytane.

Według tradycji jest to dzień by dać bliskiemu prezent. Boli to w uszy ludzi, którzy nie lubią rytuałów, chrześcijańskich narodzeń i ukrzyżowań, dni niepodległości, tandetnych Walentynek, urodzin, imienin, tych świąt zmyślonych czy religijnych wśród niewierzących, które w ich życiu nie odgrywają żadnej roli, są martwe. "Kwiat mogę Ci dać każdego dnia, ale nie teraz, na rozkaz społeczeństwa, które wymusza kiedy należy płakać, czy śmiać się".

A ja chciałabym tego dnia dostać różę i chciałabym wybrać książkę dla mojego chłopaka. Hasła, idee, koncepty. Jedni przekrzykują drugich. Pierwsi wymuszają by świętować, ustanawiają wolne niedziele i źle patrzą na tych, którzy żyją bez ślubu, drudzy by żyć bez świątecznego balastu nie składają życzeń w dniu urodzin i zachowują się głośno w katedrze. Na jedne kagańce nakłada się drugie. Skrajne, ekstremistyczne decyzje i nie ma już miejsca na to by posłuchać, kto jak chce żyć.