czwartek, 6 maja 2010

Sant Jordi

Patronem Barcelony jest św. Jerzy i dlatego właśnie dzień jego święta, 23 kwietnia, obchodzi się tu niezwykle hucznie. Ulice Barcelony zapełniają się straganami z tanimi książkami i stoiskami z różami. Według tradycji tego dnia mężczyźni kupują kobietom róże, kobiety mężczyznom książki.

Boli to w uszy feministki, kobiety wyzwolone, wszystkie, które czytać umieją i lubią, a róże postrzegają jako symbol kobiecego zniewolenia i zamknięcia w ramach domowego ogniska w celu "bezmyślnego pichcenia i rodzenia dzieci", bo przecież róża jest symbolem piękna, ale nie intelektualnego rozwoju, wolności myśli. Róża zerwana jest w ogrodzie, z krzaka. Książka powstaje w trudzie intelektualnego wysiłku. Róża jest wykwintna, dostojna, gdy miażdżona- kłuje, ale na jej liściach nie ustanawia się praw, ani nie spisuje dziejów ludzkości. Róża, mimo, że czasem banalna, kiczowata, ozłocona brokatem, czy przybrana różową kokardą, najczęściej daje natchnienie. Jest poezją, obrazem. W dzisiejszych czasach nikt nie chce dobrze myśleć o róży, kobiety są na to zbyt wykształcone, niezależne, zaczytane.

Według tradycji jest to dzień by dać bliskiemu prezent. Boli to w uszy ludzi, którzy nie lubią rytuałów, chrześcijańskich narodzeń i ukrzyżowań, dni niepodległości, tandetnych Walentynek, urodzin, imienin, tych świąt zmyślonych czy religijnych wśród niewierzących, które w ich życiu nie odgrywają żadnej roli, są martwe. "Kwiat mogę Ci dać każdego dnia, ale nie teraz, na rozkaz społeczeństwa, które wymusza kiedy należy płakać, czy śmiać się".

A ja chciałabym tego dnia dostać różę i chciałabym wybrać książkę dla mojego chłopaka. Hasła, idee, koncepty. Jedni przekrzykują drugich. Pierwsi wymuszają by świętować, ustanawiają wolne niedziele i źle patrzą na tych, którzy żyją bez ślubu, drudzy by żyć bez świątecznego balastu nie składają życzeń w dniu urodzin i zachowują się głośno w katedrze. Na jedne kagańce nakłada się drugie. Skrajne, ekstremistyczne decyzje i nie ma już miejsca na to by posłuchać, kto jak chce żyć.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ja też mam cholerny problem z różą, bo jest tak wyeksploatowana symbolicznie, że już miejsca na biologię nie starcza. A to taki ładny gatunek.

I chciałabym różę razem z książką ;P

M

Pola pisze...

no w sumie racja, róża z książką najlepsza:)