piątek, 2 stycznia 2009

Sylwester

Gdy o godzinie 22.30 wyszłam z domu ku mieszkaniu koleżanek z Erasmusa, Cuenca pogrążona była we śnie, a właściwie w letargu. Według zwyczaju, Hiszpanie spędzają pierwszą część sylwestrowej nocy jedząc kolację z rodziną. Dopiero pół godziny od rozpoczęcia nowego roku, miasto zaczęło na nowo żyć. Ulice zapełniły się ludźmi i samochodami. Szczęśliwie my, Erasmusi, na ten czas „kolacjowania” mieliśmy wspólny zakątek, gdzie można było nie czuć odległości od Polski i braku przyjaciół, którzy w Gdańsku i Krakowie odliczali swoje 60 sekund. U nas odliczanie było zabawną walką z czasem, którego względność zaprezentowała się w całej rozciągłości. W zasadzie każdy liczył sam, zaaferowany realizacją hiszpańskiego zwyczaju, czyli zjedzenia dwunastu winogron podczas dwunastu uderzeń zegara. Potem na Plaza de España,w gronie bardziej „zhiszpanizowanym” wystrzeliliśmy szampana, a później udaliśmy się w tany do zatłoczonych klubów La Calle.

Brak komentarzy: