poniedziałek, 13 października 2008

Toledo bardziej namacalnie

Słów więc kilka o wrażeniach także zmysłowych, ale takich, które są powszechniejsze, bo dotyczą samego miasta, bez zagłębiania w mentalność takiej, czy innej narodowości.
Gdy więc piątkowego poranka, po wypiciu kawy i zjedzeniu francuskiego ciastka znalazłam się, wolna od głodu i pragnienia, na ulicach Toledo, moje myśli powędrowały ku sakralnym wyżynom. Tam też wkrótce powędrowało moje ciało. Katedra nie rozczarowała. Kościół robi imponujące wrażenie nie tylko na zdjęciach w przewodnikach. Powiedziałabym nawet, że zdjęcia go odczarowują, zachowując tylko wrażenie monumentalności. Na żywo, doświadcza się emocji trudnych do opisania. Być może to tylko kwestia nastawienia zwiedzającego. Ale może, kto wie, jest w tym coś transcendentalnego. Z pewnością odczuwa się mistycyzm średniowiecznych czasów. Coś, co w minimalnym stopniu ocalało, dzięki gotyckim budowlom, które wznosząc się ku niebu, szczególnie oddziaływują na wyobraźnię „widza”. Gdy dotarłam na miejsce, katedra była jeszcze zamknięta dla zwiedzających. Można było jednak wejść do środka, bo w jednej z kaplic odbywało się nabożeństwo. Najlepszy moment by pierwszy raz zobaczyć wnętrze kościoła- gdy spełnia swoje przeznaczenie. Pogrążony w ciszy i skupieniu. Właściwie, gdy weszłam, rozbrzmiewał gregoriański śpiew. Tyle, że wszystko było ukojone ciszą. Śpiew się w nią wtapiał, był uzupełnieniem. Później katedrę wypełnili pokrzykujący ludzie. Wysokie sklepienia, rzeźby, witraże jeszcze wypełniała poranna modlitwa, ale atmosfera kontemplacji powoli umierała, zastąpiona komentarzami przewodników i nerwową ciekawością tłumu. Chcąc nie chcąc, stałam się jego częścią, gdy w zakrystii przyglądałam się obrazom El Greca, Van Dycka, Velazqueza, Caravaggia. Trudno się dziwić, że taka kolekcja nie sprzyja samotnemu zwiedzaniu.
Samo Toledo jest piękne, ale szczególnie w nieturystycznych porach. W ciągu dnia staje się bardzo komercyjne. Sklep przy sklepie. Wszędzie turyści cykający zdjęcia. Kamieniczki śliczne, uliczki urokliwe i być może, gdybym nie miała porównania ze starym miastem w Cuence, Toledo wzbudziłoby mój zachwyt. Jednak na tolediańskie kadry, wciąż nakłada mi się spokój i czar uliczek Cuenci. Być może zaczekam kilka miesięcy i Cuenca na tyle mi spowszednieje, że spojrzę na stare Toledo inaczej. Na pewno warto zobaczyć miasto, szczególnie wieczorem, gdy tabuny turystów znikają w restauracjach i barach, a sklepiki z figurkami Matki Boskiej i zdobionymi naczyniami są zamknięte.

Brak komentarzy: