niedziela, 8 lutego 2009

Krótkie studium nad hiszpańską obyczajowością wieku studenckiego

Skąpe szorty, grube krótkie nogi, proste grzywki i sztucznie kręcone włosy- taki obraz typowej, nocą wychodzącej hiszpańskiej studentki tkwi w mojej głowie po pięciu miesiącach spędzonych w kraju kwitnących jednonocnych romansów i powszechnej seksualnej wolności. Oczywiście, są też inne typy brunetek, czy blondynek o zgrabnych nogach, pupach i krótkich spódniczkach oraz, bez wyjątku, prostych grzywkach i sztucznie kręconych włosach, jednak dziewczyny te wszystkie równą wolnością cieszyć się mogą i cieszyć się chcą. Ze strachem podchodzą do deklaracji, a wszelkie nazywanie zjawisk damsko-męskich w poważniejszej manierze za swego rodzaju przypisywanie „gęby” jest przez nich brane i generalnie niezbyt lubiane. Seks to przyjemność, do której mają prawo zarówno mężczyźni, jak i kobiety, rzecz oczywista. Tyle, że u nas seks bez zobowiązań to wciąż na szczęście jedno z haseł proklamowanych przez mniejszą część pokolenia. Wiele młodych dziewczyn jeśli decyduje się według tego hasła żyć, w skrytości oczekuje czegoś więcej. Tu nie. Szczerze i uczciwie Hiszpanki w wieku studenckim ( bo z nimi się stykam na co dzień, więc o nich mówić mogę) w dużym procencie to hedonistki, które na równi z mężczyznami prześcigają się w zaliczonych obiektach. Cóż, wyciskają życie, jak soki z cytrynki i być może na zdrowie, jeśli zabezpieczone, im to wychodzi. Panuje powszechna akceptacja takiego stanu rzeczy, dziewczyny szczęśliwie już nie są "puszczalskie", bo przecież mają takie same prawa, jak mężczyźni. Polskie feministki prawdopodobnie byłyby zachwycone takim stanem rzeczy, choć dla mnie przejęcie męskiej bezrefleksyjności wydaje się raczej kobiecą porażką.
Obok kobiet, rzecz jasna, hiszpańscy chłopcy, także nie grzeszący finezją. Każdy chętny, prezentujący wdzięki, o ruchach tak oczywistych, że czasem przykro patrzeć. Zawsze rozpoczynający według schematu i mający podobny schemat kończenia. Chłopcy tak przyzwyczajeni do wytyczonej ścieżki, że gdy coś nie idzie zgodnie z planem, budzi ich ogromne zdziwienie i nieproporcjonalne rozczarowanie. Obserwacja zjawiska z początku jest zabawna, z czasem budzi frustrację, bo w wielokrotności ów styl zachowania staje się jeszcze bardziej banalny i prymitywny. Specyfiką hiszpańską jest, na co zwróciła uwagę moja portugalska współlokatorka, że zwykłe seksualne potrzeby często ubierane są w słowa miłości. To pewnie może skrzywdzić, choć biorąc pod uwagę punkty spotkań: dyskoteki, kluby i puby, trudno by skrzywdzonej osobie nie zarzucić naiwności. Wszystko można tłumaczyć wiekiem, bo przecież z tej dziecinady większość wyrasta. Tylko Hiszpańscy „młodzi” wyrastają bardzo powoli, jakby proces dojrzewania spowolniony był słońcem i beztroską czasów, na przekór światowym kryzysom. Zabawne, że potrafią tak żyć latami i nie czuć znudzenia. Co do mnie bycie tu wciąż uczy mnie o wzajemnej inności i bardzo sobie cenię ten czas, ale jedno jest pewne: miłość mi tu nie grozi:)

Brak komentarzy: