czwartek, 12 lutego 2009

zmiany

Wraz z końcem semestru przyszedł czas pożegnań i koniec naszego belgijsko-włosko-łotewsko-niemiecko-polskiego oraz przez krótką chwilę francuskiego współbytowania. Dziś wyjechała ostatnia- szalona i niezależna Inara, z którą dzieliłam drzwi i największe pokrewieństwo dusz, choć nasze temperamenty należą do odmiennych światów. Łączyła nas jednak wschodnia mentalność, która dla mnie charakteryzuje się dużym poziomem szczerości, czasem nawet kosztem uprzejmości oraz podobnym sposobem odczuwania, odbierania wielu zjawisk. Byc może to tylko wymysł, ale odpowiada mi ten typ pobratymstwa i chcę wierzyć w jego istnienie.
Logiczną konsekwencją posiadania wspólnych drzwi były częste odwiedziny w klimatycznym pokoju Inary, wypełnionym szkicami i projektami rzeźb. Wstępnie krótkie pogaduszki zamieniały się w godzinne posiadówy. Rozmowy bez ładu i składu, rady w sprawach wagi małej i dużej, wymiany żalów i radości. Inara nieodłącznie ze szklaneczką wina, ja z wodą z miodem i cytryną. Po wypiciu, obgadaniu i wyśmianiu wszystkich problemów, wracałam w środku nocy do swojego pokoju. O poranku z rzadka budziły mnie cichutko otwierane drzwi i jej prawie niesłyszalne kroki, gdy konspiracyjnie przechodziła przez pokój.
Teraz zostałyśmy same z Brittą, która ostatecznie zdecydowała się przeżyć kolejne pół roku w Cuence. Na moje szczęście. Właściwie nie same, bo z trzema nowymi współlokatorkami, tyle że one gdzieś na początku, a my w środku drogi. Inne nadzieje, inne plany, chęci, wrażenia, już nawet inny zasób erasmusowych doświadczeń. Taki to więc czas, że czujemy się trochę u siebie i trochę obco. Większość bliskich Erasmusów wróciła do swoich krajów, a miejsce "las chicas de la calle Teruel" zajęły nowe dziewczyny. Szczęśliwie w pokoju obok mieszka teraz Adelina z jak najbardziej wschodniej Rumunii i pewnie z upływem czasu znów rozpocznę moje nocne wizyty.

troszkę twarzy z ulicy Teruel: http://picasaweb.google.pl/Pola.Grz

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

co do zdjęć - identyczny chiński parasol zakupiłam pod moim polskim domem za całe 5 złotych;) - nie dał rady ochronić mnie do końca nawet przed jedną "ulewą" ;)
buziaki:)