poniedziałek, 1 lutego 2010

Ostatnio jest dziwnie, bo okupuję zaledwie dwie przestrzenie- biblioteczną i mieszkaniową- tu znowu najczęściej mój pokój, co wypominają mi współlokatorzy. Można więc powiedzieć, że jest dość jednostajnie. Dlatego z biblioteki zaczęłam wracać na piechotę, aby taki 50 minutowy spacer trochę życia wprowadził do mojej zminiaturyzowanej egzystencji. No a taki spacer, jak już się mieszka tam gdzie się mieszka, to niezwykła przyjemność. Wokół Gaudi, fontanny, dekoracyjnie zdobione szkło w oknach jakiejś nieznanej z imienia posesji. Czasem trochę za dużo ludzi, ale wtedy zawsze można zboczyć w jakąś tajemniczą uliczkę, która przy odrobinie szczęścia, nie okaże się ślepa.

3 komentarze:

Magdalena. pisze...

błądzenie jest najfajniejsze. Pozdrawiam z równie monotonnej przestrzeni egzystencjalnej, tyle, że pewnie nieco zimniejszej. Wrócisz kiedyś? :)

Pola pisze...

no jasne:) wszyscy mnie pytają, jakby Hiszpania była czarną dziurą ;)

Magdalena. pisze...

bo wsiąknęłaś i przepadłaś ;)
pozdrawiam baaardzo!!