poniedziałek, 15 września 2008

Bartolo i hiszpańskie zwyczaje

Ważnym członkiem rodziny Rodriguez jest Bartolo, mały piesek, który przywitał mnie szybkimi machnięciami tyciego ogonka. Tata Juana i Bartolo są jak Asterix i Obelix, Kubuś Puchatek i Prosiaczek, Thelma i Louise. Nierozłączni, choć każdy prowadzi swoje własne, niezależne życie. Chodzą razem wszędzie, także do pubu, restauracji. Bartolo często opuszcza lokal lub zaprzyjaźnia się z innym psem w barze. Czasem, gdy wychodziliśmy z pubu, zajmowało nam wiele czasu, by go odszukać. Tata Juana nigdy nie okazywał zniecierpliwienia i rozpromieniał się, gdy Bartolo w końcu beztrosko ku nam podbiegał. W ogóle Hiszpanie wykazują ogromną tolerancję wobec opieszałości i powolności i to nie tylko swojej. Zdarza im się przepraszać za spóźnienie, mało jednak w tym skruchy, więcej konwencji spowodowanej kontaktem z innymi nacjami. Generalnie lubią i pielegnują swoją narodową cechę, jako wyraz wolności i swobody. Co do wizyt w barze, to w ciągu ostatnich dni wydawało mi się, choć to niezgodne z prawem logiki, że częściej do barów wchodzimy, niż z nich wychodzimy….

Brak komentarzy: